Dzień 1
Szklarska Poręba – Jakuszyce
Wycieczkę zaczynamy w Szklarskiej Porębie. Oczywiście moglibyście dojechać dalej, koleją izerską do najwyżej położonej stacji kolej w Polsce – Jakuszyc. Tylko po co odbierać sobie przyjemność? Ten odcinek lepiej pokonać rowerem.
Szklarska Poręba jest świetnym miejscem wypoczynkowym i nie jest to moja pierwsza wizyta w tym miejscu. Zresztą nawet w styczniu tam byłem, lecz wtedy celem były zimowe Karkonosze. To też dobre miejsce na ostatnie zakupy przed wyruszeniem w Izery, później zostaną już tylko restauracje i schroniska z turystycznymi cenami.
Po zwiedzeniu Szklarskiej Poręby i Karkonoskiego Parku Narodowego (czyt. kilka dni później), możecie wyruszać w kierunku Jakuszyc. Tam też najlepiej zaplanować nocleg, a od siebie polecam klimatyczny Hotel Biathlon. Z miasta prowadzi tu świetna ścieżka rowerowa – przez osiedle Huty, wzdłuż rzeki Kamienna. Podczas jazdy, od czasu do czasu dostrzeżecie między drzewami nowoczesny pociąg kolei izerskich, bowiem ścieżka biegnie wzdłuż trakcji kolejowych.
Na tym odcinku znajdziecie szałas, w którym możecie zatrzymać się na posiłek czy kawę z termosu. Nie brakuje również zielonych polan, mostów nad potokiem, górskich roślin i przebiegających gdzieniegdzie saren, lisów i innej leśnej zwierzyny. Również ruch turystyczny jest całkiem spory – w ciągu 5 km minąłem kilkunastu rowerzystów i kilku pieszych.
Sam szlak jest dobrej jakości (asfalt i żwir), więc możliwy jest przejazd rowerem trekkingowym czy nawet przejście z wózkiem dziecięcym.
Jakuszyce – Wysoki Kamień
Jeśli po dotarciu i zakwaterowaniu w Jakuszycach zostanie wam trochę czasu i siły, koniecznie wybierzcie się na Wysoki Kamień (1058 m.n.p.m). Znajduje się tutaj schronisko turystyczne z piękną panoramą na góry, a sama trasa dojazdowa jest równie niezwykła.
Można tu dotrzeć na dwa sposoby – rowerem lub pieszo. Osobiście wybrałem ten drugi sposób, zabierając ze sobą aparat, statyw, zestaw filtrów i obierając leśną ścieżkę. Celem była złota godzina i łapanie kadrów. Misja została zakończona sukcesem!
Ostatecznie nie udało się dotrzeć do schroniska na Wysokim Kamieniu, aczkolwiek to miejsce już mam odhaczone i znowu musi poczekać na mój kolejny powrót.
Dzień 2
Jakuszyce – Świeradów-Zdrój – Harrachov – Jakuszyce
Po pierwszym dniu miałem już naładowane akumulatory i pewne poczucie zrealizowania celów na ten wyjazd. Tyle aktywnego wypoczynku, zapisanych kadrów w aparacie, zapamiętanych krajobrazów i wymiany pozdrowień z innymi turystami przyniosło mnóstwo satysfakcji. Myślałem, że lepiej już być nie może. Myliłem się.
Po pysznym śniadaniu w hotelu, dwóch kawach, porannej higienie i kilkukrotnym powrocie do wygodnego łóżka, w końcu postanowiłem wyruszyć na szlak. Była już godzina 13, a miałem do przejechania 80 km po górach. To nie mogło skończyć się dobrze.
Trasa rozpoczęła się na znanej wszystkim Polanie Jakuszyckiej, czyli w miejscu gdzie corocznie odbywa się Bieg Piastów na nartach biegowych. Tutaj też zaczyna się asfaltowa ścieżka rowerowa, doskonałej jakości i z przepięknymi panoramami, ale też bardzo zatłoczona turystami. To miejsce tętni życiem!
Na szlaku spotkacie tłumy kolarzy, zawodników MTB, zwykłych turystów (czyli mnie), biegaczy z psiakami oraz w końcu piesze rodziny. Cały przekrój społeczeństwa, które wie co dobre. Poza tym nie zabraknie bujnych lasów świerkowych, mniejszych i większych podjazdów, mostów, źródeł, rzeczek i mnóstwa świeżego powietrza, którym chce się oddychać dwa razy bardziej. Jeśli natomiast chodzi o lasy, Góry Izerskie i Karkonosze to najpiękniejsze lasy jakie dotychczas widziałem w życiu. Bezsprzecznie.
Pierwszym z ciekawszych przystanków jest Stacja turystyczna Orle. Możecie tutaj zatrzymać się na pyszną szarlotkę i kawę lub piwo. W zasadzie to każdy się tutaj zatrzymuje i panuje tłok, niczym w tatrzańskich schroniskach.
Kolejnym miejscem wartym postoju jest rzeka Izera. Odcinek pomiędzy schroniskiem Orle a Chatką Górzystów jest ciężki do opisania. To właśnie dzięki temu miejscu szlak określiłem mianem najpiękniejszego w Polsce. Zresztą zobaczcie sami.
Stacja: Świeradów-Zdrój
Po opuszczeniu Hali Izerskiej i kolejnej przerwie w Chatce Górzystów, kierujemy się w stronę turystycznego Świeradowa-Zdrój. Wstyd się przyznać, ale jeszcze nigdy tutaj nie byłem.
Od tego miejsca szosa zaczyna nabierać sporej pochyłości. Kilka kilometrów ciągłego zjazdu o kącie nachylenia 10-20°. Niby fajnie, ale jest już 18 godzina, a ja ciągle oddalam się od Jakuszyc. No i skoro zjechałem kilkaset metrów niżej to czeka mnie również kilkukilometrowy podjazd po czeskiej stronie. Gdybym był rozsądniejszy, już w tym miejscu bym zawrócił. Ale nie jestem. Hej przygodo!
Świeradów-Zdrój okazało się uroczym miastem uzdrowiskowym, także w sezonie letnim. Deptak pod Domem Zdrojowym, kwieciste parki, wypoczywające rodziny i emeryci oraz słoneczna pogoda. Wszystko to dawało radosny klimat, tak rzadko spotykany w większych, zatłoczonych i wiecznie pędzących miastach.
Jizerské hory, czyli Czeskie Izery
Ostatni odcinek trasy, czyli ponad 50. kilometrowy powrót przez Czeskie Izery był inny niż planowałem. Właściwie to niewiele widziałem, bo dość szybko zastał mnie zmrok, a później noc. Przede wszystkim jednak zmienił się klimat. Po polskiej stronie widywałem turystyczne domy, nowoczesne hotele i kurorty, bogatą infrastrukturę turystyczną, tłumy turystów.
Po czeskiej stronie zobaczycie blokowiska, pola uprawne, brak większych atrakcji turystycznych i duże ilości ludności cygańskiej. Nie spodziewałem się, że w tak pięknym miejscu można tak zaniedbać turystykę.
Sytuację na Czechach ratuje natura. Lasy są równie zielone, podjazdy i zjazdy dają tyle samo frajdy, krajobrazy oczarowują. Kultura się nieco różni, więc zobaczycie kolorowe domki z niskimi drzwiami, nietypowe wystawy ogródkowe i śmiesznie mówiących lokalnych. Szczególnie warta zobaczenia jest Bazylika w Hejnicach na tle gór.
I na tym też skończę dzisiejszą fotorelację. Później już były tylko podjazdy przez ciemne góry z wyładowanym telefonem, nasłuchiwanie szmerów z lasu i szukanie drogi dojazdowej po omacku. Dzień jak co dzień na rowerowej wycieczce.