Pandemia koronawirusa oraz zapaść gospodarcza w wielu branżach (także w turystyce) mocno ostudziły tegoroczne plany podróżnicze.
Ale nie moje.
Wystarczyło dostosować plany do obecnych warunków, nieco pozmieniać podróżnicze destynacje i obserwować sytuację na świecie. Dzięki temu mieliśmy niższe ceny i mniej zatłoczone atrakcje – czasem całkowicie opustoszałe. Jak zatem się żyło w 2020?
Zapraszam do corocznego (i standardowo spóźnionego) podsumowania minionego roku. Zacznijmy od cyferek:
Styczeń
Nowy rok rozpoczynamy od poszukiwań śniegu, bowiem świeżego puchu wszędzie brak. Jako cel obieramy góry Słowacji. Niestety po przyjeździe do Żylina i tam trafiamy na błoto i kiepskie warunki. Zrezygnowani, mimo wszystko idziemy do Chaty pod Suchým z nadzieją, że główna grań Małej Fatry będzie ośnieżona.
Na szczęście w wyższych partiach gór znajdujemy śnieg i dobrą zabawę. Ostatecznie w górach Małej Fatry spędzamy tydzień, przechodząc grań Małej Fatry i zdobywając wszystkie najważniejsze szczyty: Vel’ký Rozsutec (1 610 m), Veľký Kriváň (1 709 m), Chleb (1 646 m) czy Malý Kriváň (1671 m).
Luty
Po pięknie spędzonym urlopie w zimowej Słowacji nabrałem ochoty na więcej gór i śniegu. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Ponownie wybieram się do Słowacji, lecz tym razem z ambitniejszym celem: zimowy Krywań (2 495 m) w Tatrach Wysokich. Niestety bez powodzenia – głęboki śnieg mnie pokonał i zabrakło dnia. Niemniej zabawa była wyśmienita!
Na pocieszenie wybieram się na zimowy Nosal i Grześ. Dobre i to, zważając na to, że pogoda była fatalna.
Marzec
Wybuch pandemii pokrzyżował moje marcowe plany wyjazdu w Karpaty Rumunii. Miały być Fogarasze, góry Bucegi. Było siedzienie w domu, pracowanie i zwiedzanie zakamarków województwa Wielkopolskiego. Nawiasem mówiąc, nigdy wcześniej nie widziałem tak opustoszałego Poznania!
Końcówka miesiąca to weekendowy wypad nad Bałtyk, gdzie odkrywaliśmy Woliński Park Narodowy i okolice. Nie jestem fanem polskiego morza, ale wiosną jest super.
Kwiecień
Lockdown na całego. Kontynuujemy pracę nad małym e-projektem i zwiedzamy Wielkopolskę. Nie brakuje sesji w rzepaku.
I tu mała dygresja: chociaż w całym 2020 roku na blogu pojawiło się zaledwie 5 wpisów, nad około-blogowymi pracami przesiedziałem kilkadziesiąt wieczorów programując po pracy. Wiedzcie zatem, że w 2021 nadejdą niemałe zmiany pod niniejszym adresem!
Maj
Mamy dość lockdownu. Ile można pracować! Pakujemy się i wyruszamy na tydzień w Pieniny gdzie zwiedzamy Niedzicę i Trzy Korony. W międzyczasie objeżdżamy popularne punkty widokowe na Tatry, m.in. Przełęcz nad Łapszanką czy Gliczarów Górny.
Samo podziwianie Tatr z dali nam nie wystarcza, więc przy okazji zdobywamy Kasprowy Wierch. Po raz enty i znowu we mgle, choć miała być Świnica. Za to kolejnego dnia i przy lepszej pogodzie odwiedzamy Piątkę, Świstówkę Roztocką i MOK. Zaspokojeni górskimi widoczkami możemy wracać w doliny.
Czerwiec
Przepada nasz wyjazd do Chamonix w Alpach, gdzie już mieliśmy opłacony nocleg na 2 tygodnie. Pozostaje skupić się na pracy i kontynuować kwietniowy side-projekt.
Lipiec
Czas pracy, regularnego joggingu po Dolince Służewieckiej w Warszawie oraz planowania kolejnego wakacyjnego wyjazdu. W końcu!
Jedyną odskocznią był weekendowy wypad na Mazury, gdzie spłynęliśmy kajakiem z Krutynia do Ukty po jednej z popularniejszych rzek w regionie, czyli Krutynią.
Sierpień
Zaczynamy naszą największą podróżniczą przygodę 2020 roku. Najpierw tygodniowy urlop i przeprawa autem przez całą Europę, by w końcu wylądować w Çeşme nad Morzem Egejskim.
Çeşme jest ładne, ale bardzo wietrzne. I wyjątkowo drogie w porównaniu do innych nadmorskim miejscowości w Turcji. Po tygodniu uciekamy dalej na wschód, w okolice Kuşadası, skąd zwiedzamy m.in. Efez, Selçuk i Dilek National Park.
Wrzesień
Kolejne tygodnie naszej wycieczki to podążanie wzdłuż Riwiery Tureckiej i zatrzymywanie się w najciekawszych miejscach.
Zwiedzamy m.in. Didymę, Milet, Priene, Marmaris, Półwysep Bodrum, Datça i Bozburun. Kajakujemy i odkrywamy nowe wysepki i ukryte plaże, wybieramy się na rejs po rzece Dalyan, podziwiamy olbrzymie żółwie caretta caretta na plaży Iztuzu czy poznajemy antyczne miasta.
W międzyczasie wyruszamy na lotnisko w Antalya po mamę, która towarzyszy nam przez tydzień w Kemer. Razem plażujemy i zwiedzamy Olimpos Antik Kenti, wyspę Suluada czy Phaselis.
Październik
Wracamy na zachód by nadrobić pominięte nadmorskie miejscowości. Na tydzień osiadamy w Demre, gdzie odwiedzamy St. Nicholas Church i poznajemy historię tureckiego św. Mikołaja. Do wyjątkowych zaliczamy również pływanie kajakiem nad zatopionym miastem Kekova. W tym miejscu odkrywamy również kilka niepopularnych, a świetnych plaż!
Dalej jest jeszcze ciekawiej, bo zatrzymujemy się w okolicach Kaş, skąd odkrywamy zakamarki antycznej Licji: Antiphellos Ancient City, Limyra, Patara, Letoon, Xanthos. Miejsca które żyją historią i pokazują jak wyglądało dawne życie.
Uciekając przed ciągłymi upałami, zwiedzamy jedne z piękniejszych tureckich plaż, m.in. Kaputaş Plajı, Korsan Koyu, Patara Beach, Kabak Beach, Butterfly Valley i mógłbym tak jeszcze długo, ale o tym innym razem.
Październik kończę wycieczką do Isparty, gdzie wdrapuję się na Mount Dedegöl (2 992 m).
Listopad
W końcu nadchodzą chłodniejsze temperatury, więc kierujemy się w tureckie góry Taurus, o których wciąż niewiele wiemy. Najwyższa pora by to zmienić!
W pierwszej kolejności obieram za cel góry Bolkar. Planowałem weekendowe wejście na Medetsiz Tepe (3 524 m), a skończyło się na tygodniowej walce. Z brakiem szlaków, brakiem map, lawiniastym terenem i oczywiście z tonami śniegu. Niezły początek!
Tak szybki przeskok z gorących plaż w zimne i niedostępne góry szybko mnie wymęczył i końcówka listopada to powrót do turystyki. Zwiedzamy dolinę Ihlara w Kapadocji, podobno najpiękniejsze tureckie miasto Konya, starożytną osadę Çatalhöyük i okolice Isparty: Sagalassos Antik Kent oraz Eğirdir Lake.
Grudzień
Po skończonym odpoczynku postanowiłem wrócić w góry, tym razem w Aladağlar National Park. Jeszcze bardziej niedostępne niż Bolkar i jeszcze piękniejsze, a przy tym popularniejsze. Niestety i tym razem duże ilości śniegu skutecznie broniły szczytów i „jedynie” udało się wdrapać na Emler (3723 m), ale jeszcze tam wrócę!
Końcówkę wyjazdu spędziliśmy natomiast w Kapadocji zwiedzając wiele z popularnym miejsc w samotności, którą ufundował covid.
Plany na 2021?
Mimo szalejącej pandemii i szeregu ograniczeń, szczęśliwie mogę zaliczyć rok 2020 do udanych. Po części nawet udało się zrealizować zakładane cele na 2020 rok, bo odwiedziłem Bliski Wschód.
Nowego roku nie planuję. Mam masę mniej i bardziej odległych pomysłów na podróże, ale co z tego wyjdzie jest wielką niewiadomą. Przede wszystkim skupiam się na budowanym projekcie i pracy, bo tego mi najbardziej brakuje. Czy mi się uda? Stay tuned!