Rok 2017 był rokiem pełnym wzlotów i upadków, mniejszych i większych sukcesów, ale też nieszczęśliwych wydarzeń. To rok, w którym spędziłem w podróży dokładnie 100 dni (plus kilkanaście nieprzespanych nocy w pociągach i samolotach) mimo regularnej pracy etatowej. Przeżyłem wiele pięknych przygód, ale i ryzykownych sytuacji. Odwiedziłem 2 nowe kontynenty, w tym 7 krajów.
Większość podróży odbywała się na odcinku: Poznań – Zakopane. Celem oczywiście były Tatry, zarówno po polskiej, jak i słowackiej stronie. Łącznie w Tatrach spędziłem prawie 40 dni, szkoląc się w fotografii krajobrazowej (czy też adventure photography), jak również ucząc wspinaczki wysokogórskiej i pokonując swoje mniejsze i większe lęki. Szczególnie upodobałem sobie góry w zimowej odsłonie.
2017 to również rok, w którym wystartowałem z tym blogiem. Co prawda nie publikowałem za często, ale wkrótce to nadrobię.
W niniejszym podsumowaniu pokazuję najważniejsze wydarzenia podróżnicze minionego roku.
Styczeń
Pierwszy tydzień roku spędziłem w Tatrach Wysokich, nocując w Schronisku w Dolinie Pięciu Stawów oraz w Schronisku Roztoka. Góry zostały pokryte grubą warstwą śniegu, a poziom zagrożenia lawinowego osiągnął trzeci stopień, więc pozostało skupić się na fotografowaniu.
Kręciłem się wtedy po dolinach i mniejszych pagórach, odwiedzając m.in. Czarny Staw pod Rysami, Dolinę Roztoki, Dolinę Pięciu Stawów czy Rusinową Polanę.
Luty
Styczniowe niezdobycie żadnego tatrzańskiego szczytu zabolało, więc postanowiłem wrócić tam w lutym. Jako cel obrałem zimowe Rysy oraz Szpiglasowy Wierch. Misja zakończona sukcesem! Udało się również ponownie odwiedzić Dolinę Pięciu Stawów. Tym samym, z poczuciem spełnienia zamknąłem swój zimowy sezon na Tatry.
Tego samego miesiąca wraz z grupą znajomych wyruszyliśmy w Dolomity na narty. Pokochałem te góry i na pewno jeszcze tam wrócę, zarówno zimą, jak i latem! Na narty, wspinaczkę, via ferratę, rower, zdjęcia…
Marzec
To najspokojniejszy miesiąc całego roku. A wszystko spowodowane przygotowaniami do kwietniowego, dalekiego wyjazdu. Planowanie trasy, kupowanie i pakowanie ekwipunku, szukanie noclegów.
Pod koniec miesiąca udało się wyskoczyć na szybkie, weekendowe podziwiania krokusów na Hali Kalatówki i Rusinowej Polanie w Tatrach.
Kwiecień
To mój najciekawszy miesiąc z całego 2017 i pierwsza pozaeuropejska podróż. Najpierw dzień na zwiedzanie Mediolanu, następnie kilka dni na Katmandu i okolice, by w końcu udać się na 3-tygodniowy trekking po Himalajach. Celem był Sagarmatha National Park, w tym Everest Base Camp, jeziora Gokyo, Cho La Pass czy Island Peak Base Camp.
Jak przygotować się do takiej wyprawy? Jakie są koszty podróży? Czego oczekiwać na miejscu i czy to trekking dla każdego? Wszystkie te tematy postaram się wkrótce poruszyć na blogu.
Maj
Himalaje mnie zmęczyły. Wróciłem z wirusowym zakażeniem żołądka i chudszy o 10 kg. Miałem dość podróży, a myśl o leniwym pracowaniu w biurze nigdy tak nie cieszyła. Dopiero po trzech tygodniach odpoczynku postanowiłem uciec na rowerowy weekend w Górach Izerskich.
Czerwiec
Miesięczna przerwa od podróżowania wystarczy, by ponownie zatęsknić za odkrywaniem nowych miejsc, nawet jeśli nie udało się odzyskać pełni sił. Ale czy nie lepiej w takim razie odpocząć na słonecznej, zawsze gorącej wyspie?
I dlatego też długi czerwcowy weekend spędziliśmy razem ze znajomymi w Magaluf, imprezowej części Majorki.
Szczegóły tego wyjazdu zachowam dla siebie.
Lipiec
Będąc w czerwcu na Majorce, zamarzyło mi się wrócić na wyspę, by wynająć auto i przemierzyć ją wzdłuż i wszerz. Wybrać się w góry Serra de Tramuntana, obejrzeć zachód słońca na półwyspie Formentor, przejechać zabytkową kolejką do Port de Sóller, podziwiać gwiazdy nad nocnym niebem Sa Calobra, plażować w przepięknym Mondragó czy wreszcie wybrać na imprezę do El Arenal – niemieckiej alternatywy dla angielskiego Magaluf.
Nie lubię odkładać planów na dalej nieokreśloną przyszłość, więc jeszcze w lipcu wybrałem się na tygodniowy roadtrip po Majorce.
Podczas jednego z weekendów udało się również wyskoczyć do Kołobrzegu. Jako mały sukces dopisuję mrożącą kąpiel w Morzu Bałtyckim.
Sierpień
Końcówka lata to najwyższy czas, by zacząć poznawać Tatry Słowackie. I moja pierwsza w życiu wizyta po tej stronie Tatr.
Chociaż preferuję góry w zimowej odsłonie to zanim wybiorę się gdzieś w głębokim śniegu, wolę ten szlak przemierzyć latem i zapoznać się z terenem. Gdzie są przepaście? Którędy wiedzie szlak i jak wygląda topografia terenu? Bez takich informacji moje zimowe wyjścia byłyby skazane na niepowodzenie.
Podczas długiego sierpniowego weekendu odwiedziłem i sfotografowałem m.in. Czerwoną Ławkę, Dolinę Pięciu Stawów Spiskich i Schronisko Téryego, Dolinę Staroleśną i Schronisko Zbójnickie czy w końcu Schronisko nad Zielonym Stawem Kieżmarskim, Jagnięcy Szczyt, Rakuską Czubę i Dolinę Łomnicką.
Tydzień później wybrałem się w prawie jesienne Tatry Zachodnie – na Trzydniowiański Wierch i Kasprowy Wierch z zamiarem zdobywania Świnicy. Niestety burza lekko popsuła moje plany.
Wrzesień
Nie lubię niepowodzeń, więc miesiąc później wróciłem w Tatry po Świnicę. To szczyt, na który chciałbym się wdrapać w zimowych warunkach, lecz najpierw wymaga to letniego rekonesansu. I tym razem to się udało.
Wrzesień był jednak bardzo górskim miesiącem i każdego weekendu byłem w Tatrach.
Podczas kolejnego wyjazdu przeszedłem z Palenicy Białczańskiej na Rysy. I dalej, przez Dolinę Mięguszowiecką do Jeziora Szczyrbskiego na Słowacji.
Kolejny wyjazd to Sławkowski Szczyt i pierwszy śnieg w tym sezonie, by ostatecznie zakończyć miesiąc na turystycznym wypadzie do Zakopanego. Grzane wino na Krupówkach, kolejką na Kasprowy Wierch, Gubałówka czy nocleg w moim ulubionym Hotelu Murowanica. Bo czasem trzeba odpocząć.
Październik
I znowu powrót w Tatry Słowackie. Zima coraz bliżej, więc trzeba eksplorować i poznawać możliwie dużo szlaków, by później mieć większe szanse na przetrwanie.
Wybraliśmy się z Doliny Białej Wody na Polski Grzebień i następnie do Jeziora Szczyrbskiego przez Dolinę Wielicką. Stamtąd z kolei dotarłem na bajkowy zachód słońca na Krywaniu. Marzy mi się tam wrócić w prawdziwie zimowych warunkach!
Październik przyniósł jeszcze jeden wyjazd w Tatry. Tym razem luźniejszy i bardziej fotograficzny: Nosal, Kasprowy Wierch i aquapark w Zakopanem. Jak na prawdziwego turystę przystało.
Listopad
Listopad to już atak prawdziwej zimy w Tatrach. W końcu! Nie czekając za długo, razem z Hubertem wyskoczyliśmy na zimowy Zawrat od Hali Gąsienicowej i schodząc na nocleg do Doliny Pięciu Stawów. Kolejnego dnia przeszliśmy przez Świstówkę Roztocką do Morskiego Oka. Ten szlak nawet przy I stopniu zagrożenia lawinowego jest już niebezpieczny, nie chodźcie tamtędy w zimie!
By nie marnować zimowych warunków, wróciłem w Tatry Słowackie. W planach było przejście Lodowej Przełęczy i dotarcie Jaworową Doliną do Polski, ale były zbyt trudne warunki. Pozostało przenocować w Schronisku Téryego i nad ranem wrócić autobusami, ale jeszcze tam wrócę!
Jako kolejny cel obrałem Tatrzańską Łomnicę po słowackiej stronie Tatr. I wjazd kolejką na Łomnicki Szczyt, nocleg w Grand Hotelu z widokiem na Tatry i totalny chill.
Grudzień
Ostatni miesiąc to ponad tygodniowa ucieczka na gorące Wyspy Kanaryjskie. Tym razem wybór padł na Teneryfę, ale koniecznie muszę wrócić na pozostałe wyspy. Na miejscu odwiedziliśmy wulkan Teide, czarną plażę Playa de Benijo, punkt widokowy Punta de Teno, lasy morenowe w górach Anaga, wyjątkową plażę De Las Teresitas i jeszcze więcej ciekawych miejsc. Jeśli planujesz podobną podróż, koniecznie zajrzyj do fotorelacji: 10 sposobów na aktywne zwiedzanie Teneryfy.
Końcówka roku to sylwestrowy wypad w góry. W planach był inny kierunek, ale ostatecznie padło znowu na Tatry. W miejscu tym spędziłem kilkadziesiąt dni 2017 roku, jak i poznałem wielu świetnych ludzi. Czułem potrzebę, by to właśnie tam zakończyć miniony rok, jak i zacząć kolejny.
I to była świetna decyzja, bo najpierw udało się zobaczyć ośnieżoną i przepiękną Dolinę Kościeliską, a później hucznie witać nowy rok na zakopiańskim koncercie z Zenonem Martyniukiem!
Co w 2017 roku się nie udało?
Wszelkie takie podsumowania wyglądają jak przechwałki, gdzie każdy bloger zbiera i wypisuje tylko swoje sukcesy, zapominając o niepowodzeniach. A to głównie porażki nas kształcą i nakierowują na miejsca, w których teraz się znajdujemy. To umiejętność znoszenia porażek sprawia, że osiągamy sukcesy. Za drugim, dziesiątym lub setnym podejściem.
Oto kilka z moich niefajnych przygód:
- Kupiłem wymarzone Volvo XC60 i dwa miesiące później w nim dachowałem. Szkoda całkowita, sprawca wypadku uciekł.
- Nie poleciałem z bratem do Meksyku, mimo kupionych biletów. Praca wygrała.
- Zostałem okradziony na Majorce z portfela i całej gotówki, jaką przy sobie miałem.
- Wybrałem się na fotografowanie zachodu słońca na Rysach i zabłądziłem podczas silnej mgły, mimo że już tam wcześniej byłem. Wezwałem Horská záchranná službę.
- Dostałem mandat za niewłaściwe parkowanie na Majorce (nieznajomość ich przepisów i języka hiszpańskiego).
- Ciągle czuję niedosyt podróżniczy i zdjęciowy.
Większość z tych rzeczy to głupie i niepotrzebne błędy, ale ten się nie myli, kto nic nie robi.
Jakie są moje cele na 2018?
Poza Himalajami, w minionym roku nie planowałem żadnej podróży i były to spontaniczne decyzje i szybkie wyjazdy. W tym roku planuję jednak kilka dalszych i dłuższych podroży zamiast wielu krótkich i męczących weekendów.
Oto kilka konkretniejszych planów, z których chciałbym się rozliczyć w następnym podsumowaniu roku:
- Spędzić minimum 100 dni w podróży.
- Odwiedzić nowy kontynent.
- Wrócić ponownie do Azji na poznawanie nowego kraju i nowej kultury. Optymalnym czasem byłyby 3 tygodnie.
- Zamiast ciągle tylko w Tatry, jeździć też w inne góry, np. Alpy, Bieszczady czy nawet Sudety.
- Wybrać się na wyprawę rowerową w odległe i niedostępne miejsce. Wystarczy islandzki interior. Lub Pamir Highway. Karakoram Highway. Albo chociaż Dolomity czy Alpy Szwajcarskie.
- Wprowadzić zmiany w życiu zawodowym. Podjąć się pracy zdalnej, która umożliwi częstsze i dalsze podróże. Skupić się na rozbudowie własnej działalności gospodarczej.