Trekking do Namche Bazar zajmuje od 2 do 7 dni, w zależności od miejsca startu i można tu dotrzeć wyłącznie na własnych nogach. A kiedy już dojdziecie, wypadałoby odpocząć i nabrać aklimatyzacji przed dalszym trekkingiem.
Dobra aklimatyzacja wymaga stopniowego zdobywania wysokości i przyzwyczajania organizmu do nowych, trudniejszych warunków tlenowych. Zalecane są wyjścia na pobliskie przełęcze i wzniesienia za dnia oraz nocowanie na niższych wysokościach.
I co najfajniejsze, co 2-3 dni musicie pozwolić sobie na rest day. Koniec z pośpiechem! I to jest idealny czas na zwiedzanie okolicy, fotografowanie, nadrabianie książkowych zaległości czy rozmowy ze współtowarzyszami wyjazdu. Namche Bazar jako największe miasto w regionie jest wybierane przez wszystkich na taką przerwę.
Co zatem warto zrobić i zobaczyć przed ostatecznym opuszczeniem cywilizacji i wkroczeniem w świat wielkich Himalajów?
Punkt widokowy na Mount Everest
Kiedy już odeśpicie podejście do Namche, warto odwiedzić jeden z najwyżej położonych hoteli świata, Everest View Hotel (3 880 m).
By tutaj dotrzeć, musicie pokonać 440 metrów przewyższenia. Lub tak jak wielu zamożnych klientów, możecie podlecieć helikopterem na pobliskie lotnisko Syangboche Airport. Trzeba bowiem wiedzieć, że nie jest to miejsce dla budżetowych podróżników, a ceny zaczynają się od 170 dolarów za pokój dwuosobowy. Oczywiście z Wi-Fi w cenie.
Warto dodać, że hotel posiada lekarza wysokogórskiego oraz aparaturę tlenową.
Jednak to nie hotel jest największą atrakcją w okolicy, a mieszczący się tuż obok punkt widokowy na Mount Everest, Lhotse oraz Ama Dablam. Marzy mi się tu kiedyś przenocować, ustawić budzik na wschód słońca i sfotografować ten widok.
Czaszka yeti i najwyżej położona piekarnia świata w Khumjung
Kiedy już nacieszycie oczy widokami na Everest, warto kontynuować wycieczkę w kierunku Khumjung Village (3780 m). To położona 30 minut dalej wioska z równie ciekawymi panoramami na okoliczne szczyty, w tym przebijający wszystko Ama Dablam.
To też doskonałe miejsce na chwilę odpoczynku w najwyżej położonej piekarni świata, gdzie skosztujecie pysznej szarlotki i kawy. Korzystajcie, bo to wasza ostatnia szansa na smaczne jedzenie. Później będzie już tylko drożej i gorzej.
Szarlotka w jednej z najwyżej położonych piekarni świata (3780 m) smakuje lepiej.
Kolejnym przystankiem jest jedyna w okolicy szkoła średnia, założona w 1961 roku przez pierwszego zdobywcę Mt Everestu, sir Edmunda Hillarego.
W Khumjung sporą popularność wzbudza również gompa (buddyjska świątynia), gdzie przechowuje się skalp yeti. Przynajmniej tak twierdzą miejscowi, ale niestety w czasie moich odwiedzin, świątynia przechodziła remont i nie można było zajrzeć do środka.
Szpital Hillarego i panorama Namche
Kontynuując wycieczkę z Khumjung dojdziecie do Khunde (3 860 m), małej wioski ze szpitalem założonym przez pierwszego zdobywcę Everestu.
Dalej miniecie kilka przydrożnych stup i czortenów, wspomniane już lotnisko Syangboche, by w końcu trafić do najciekawszego punktu widokowego na stolicę Sherpów, która swym położeniem przypomina amfiteatr.
Warto tak zaplanować wyjście, by być tutaj o zachodzie słońca. Pocztówkowe zdjęcia gwarantowane.
Szkoła Shree Himalayan (z polskim akcentem)
Himalaje to nie tylko góry, ale i ludzie. Zamiast wracać z samymi zdjęciami, warto przywieźć też trochę azjatyckiego uśmiechu, samopoczucia i umiejętności cieszenia się małymi rzeczami.
Chyba nigdzie na świecie nie spotkałem bardziej pozytywnych, uprzejmych i rozgadanych lokalsów, jak właśnie w Nepalu. Nie było dnia, w którym ktoś nie zagaił rozmowy o wszystkim i niczym. Nie mówiąc o ciągłym pozdrawianiu się na szlaku, wymianie uśmiechów i nepalskiego Namaste.
Miałem nawet szczęście trafić na świętowanie ostatniego dnia roku szkolnego w lokalnej podstawówce. Tym większe było moje zdziwienie, kiedy na scenie pojawiły się dzieci z polskimi napisami na koszulkach: Z hałdy w Himalaje.
Po prostu wypoczywaj
To ostatnie miasto z tak wieloma świetnymi restauracjami i kawiarniami (jak na nepalskie warunki), komfortowymi hotelami i barami.
Warto tu wziąć gorący prysznic i porządnie się wyspać przed dalszą wędrówką. Później już będą tylko baniaki z zimną wodą lub skute lodem, bo często stoją poza budynkiem. Nie wspominając o nieszczelnych i zacienionych pokojach, w których jest chłodniej niż na dworze.
Namche to także ostatnie miejsce gdzie uzupełnicie wspinaczkowy ekwipunek i wymienicie szwankujący plecak czy niewygodne buty. Najlepszą do tego okazją jest Saturday market, ale większość sklepów jest czynna codziennie (w sezonie).
Last but not least
I nie zapomnijcie wysłać pocztówki do rodziny z tutejszej, jednej z najwyżej położonych placówek pocztowych na świecie.
Przyleci do Polski później niż wy wrócicie, ale może zachęcicie rodziców do odwiedzenia tego pięknego zakątka świata?
Lepiej później niż wcale.