Rysy to najwyższy szczyt Polski. Dla kogoś, kto często bywa w Tatrach i lubi górskie wędrówki to także punkt obowiązkowy przynajmniej raz w życiu, ale najlepiej, jeśli chociaż raz w roku. W końcu ta sama góra czy nawet ten sam szlak o różnych porach roku wyglądają inaczej. Wystarczą inne warunki pogodowe, inaczej padające światło czy towarzystwo innej osoby, a ten sam szlak staje się innym szlakiem.
Wszystko to sprawia, że nasz najwyższy szczyt jest również najbardziej zatłoczonym w Tatrach – zaraz obok Giewontu.
Oznacza to stanie w kolejkach, wymijanie się w trudnym, wysokogórskim terenie czy poruszanie w tłoku z nieobeznanymi osobami, które będą łapały łańcuch w momencie, kiedy wy go jeszcze nie puściliście. To także mniejsza uprzejmość wśród turystów, bo ciężko witać się z mijanymi osobami, kiedy na szlaku są ich setki. I jak tu nacieszyć się naturą i delektować widokami?
A gdyby tak wybrać się na Rysy zimą?
Nigdy nie byłem na Rysach w sezonie, lecz bywałem na okolicznych szczytach, np. Szpiglasowym Wierchu. I zawsze kiedy widziałem tłumy w okolicach Morskiego Oka czy Czarnego Stawu pod Rysami to wiedziałem, że to nie miejsce dla mnie. Nie o tej porze roku.
Z drugiej strony, od zawsze chciałem zobaczyć Rysy. To najwyższy szczyt Polski, wręcz symboliczne miejsce i ikona Tatr. Do wyboru pozostało mi zatem wybrać się na szczyt w deszczu i brzydkiej pogodzie lub w piękny i słoneczny dzień, ale zimą. Spróbowałem od drugiej opcji.
W zimowych warunkach nawet droga dojściowa z Palenicy Białczańskiej do Morskiego Oka nie jest jakoś szczególnie zatłoczona.
Zanim jednak wybierzecie się na Rysy, spróbujcie łatwiejszych szczytów w zimowych warunkach. Najlepiej zacząć od Tatr Zachodnich, np. szlaku na Grzesia, Rakoń i Wołowiec z Polany Chochołowskiej. Później może być nieco trudniejszy szlak z Kasprowego Wierchu na Kopę Kondracką lub Czerwone Wierchy.
Kiedy już poznacie ryzyko zimowego chodzenia po górach i ciągle będzie wam mało, czas na Tatry Wysokie. Tutaj też lepiej zacząć od łatwiejszych szlaków, jak choćby z Kuźnic nad Czarny Staw Gąsienicowy i Karb. Trudniejsze i dużo ciekawsze jest dojście ceprostradą na Szpiglasowy Wierch i powrót tą samą drogą. Podobnymi trudnościami charakteryzuje się dojście z Doliny Pięciu Stawów na Kozi Wierch.
Po kilku takich wyjściach, jeśli ciągle brakuje wam emocji i adrenaliny, możecie zacząć myśleć o zimowych Rysach.
Jednym z najczęstszych pytań, które słyszę jest: czy to bezpieczne? Odpowiedź jednak nie może być jednoznaczna, bowiem wszystko zależy od warunków jakie panują danego dnia w górach. Jaki jest stopień zagrożenia lawinowego? Czy pokrywa śnieżna jest stabilna? Czy niedawno padał (lub ciągle pada) śnieg? Czy żleb, którym będziecie się poruszać jest nagrzewany przez promienie słoneczne?
Jeśli nie macie odpowiedniej wiedzy i doświadczenia we właściwym określeniu warunków pogodowych, koniecznie wstąpcie do Schroniska PTTK w Morskim Oku i zapytajcie o to dyżurującego tam ratownika TOPR. To samo tyczy się atakowania innych szczytów w Tatrach Wysokich – w schronisku Murowaniec i Dolnie Pięciu Stawów również zastaniecie pomocnych ratowników.
Kolejna sprawa to szlak, jakim się poruszać. Latem szlaki są dobrze oznaczone i trudno o pobłądzenie. Zimą natomiast szlaków najczęściej nie ma wcale, gdyż są przykryte śniegiem. Co więcej, ich przebieg różni się od letnich wariantów, pomijając niebezpieczne i lawiniaste tereny. Często należy wytaczać własny szlak, kierując się warunkami panującymi danego dnia. Znajomość topografii terenu przydaje się nawet kiedy szlak jest już wydeptany przez poprzedników, bowiem mogli oni źle ocenić warunki i pójść niebezpiecznym wariantem trasy.
Jednak największym zagrożeniem przy zdobywaniu Rysów są schodzące lawiny w żlebie, którym prowadzi droga na szczyt.
Podczas całodniowego wyjścia na Rysy, widziałem dwie schodzące lawiny w okolicznych żlebach. Na tyle małe, że raczej nie zasypałyby człowieka. Na tyle duże, że z łatwością przewróciłyby i popchnęły w przepaść.
Niektórzy jednak nie mieli tyle szczęścia przy zdobywaniu najwyższej polskiej góry. 28 stycznia 2003 roku zeszła lawina, która porwała 13 uczestników licealnej wycieczki z Tych, z czego 8 z nich zginęło. Ich ciała znaleziono w Czarnym Stawie pod Rysami dopiero wiosną, gdy puściły lody.
Idąc na Rysy trzeba zdawać sobie sprawę z kilku dodatkowych zagrożeń:
- Szlak na Rysy jest wyjątkowo długi i wymaga dobrej kondycji. Do pokonania będziecie mieli różnicę wysokości ponad 1500 metrów. Poza tym większość szlaku biegnie lawiniastym żlebem, po którym dobrze jest poruszać się szybko i nie kusić losu zbyt długą obecnością w tym miejscu.
- Rysy to szlak wysokogórski i w wyższych partiach jest spora ekspozycja terenu. W niektórych z tych miejsc są dostępne łańcuchy, ale czasem mogą być schowane pod śniegiem i lodem.
- Zimowy dzień jest wyjątkowo krótki i szybko się ściemnia. Wg letnich oznaczeń, przejście z Morskiego Oka na Rysy zajmuje ponad 4h. W jedną stronę. Zimą, w zależności od warunków, czas przejścia może wydłużyć się nawet dwukrotnie. Koniecznie miejcie ze sobą czołówki i zapasowe baterie.
Jeśli jeszcze was nie zniechęciłem, odstawmy na chwilę zdrowy rozsądek i przejdźmy wreszcie do zabawy!
Jak przygotować się do wyjścia na Rysy?
Nocujemy w schronisku nad Morskim Okiem lub w Roztoce. To dobre miejsca, by już dzień wcześniej poznać towarzyszy do wspólnej wspinaczki. Znajdziecie tam również wielu doświadczonych wspinaczy atakujących najtrudniejsze ściany Tatr Wysokich, którzy chętnie wspomogą radą odnośnie przebiegu trasy czy aktualnych warunków.
Kolejnego dnia wstajemy możliwie wcześnie. Z racji, że lubię pospać i liczyłem na sfotografowanie zachodu słońca z okolic Czarnego Stawu, udało mi się wstać po 9 rano. Większość jednak wychodzi o 6 lub nawet wcześniej.
Obowiązkowo weźcie ze sobą raki, czekan, lawinowe ABC i znajomego lub obcego do towarzystwa. Wspinaczka solo nie jest najlepszym pomysłem, zwłaszcza jeśli dopiero zaczynacie zabawę z zimowymi górami. Wiele osób miało ze sobą również kask, co jest całkiem rozsądnym pomysłem – z góry często leciały rozpędzone kulki twardego śniegu i lodu.
Podejście mijanych ludzi do bezpieczeństwa było na szalenie różnym poziomie. Niektórzy zabierali liny i uprzęże do asekuracji lotnej. Inni wybierali pędzenie w puchu i dupozjazdy.
Ostatni odcinek trasy jest najtrudniejszym. W tym miejscu należy przejść ze żlebu w kierunku skalnej grzędy wyprowadzającej na grań. Dalej szlak wiedzie metrową półką skalną ubezpieczoną łańcuchami z ogromną przepaścią po prawej stronie. Lepiej tu nie wpadajcie w poślizg.
W tym też miejscu jedna z mijanych przeze mnie osób zrezygnowała z podejścia na sam szczyt i zawróciła. To godne pochwały zachowanie, bo zabrakło mu około 100 metrów, ale pokora w górach uratowała już niejedno życie.
W słoneczny dzień widok z góry wynagradza wszelkie trudy podejścia. Spędziłem w tym miejscu prawie godzinę, fotografując i obserwując okoliczne szczyty. W tym czasie nikt nie pojawił się na szczycie i cały ten czas mogłem w spokoju delektować się widokami. Dopiero schodząc późnym popołudniem mijałem ostatnie dwie grupki próbujące zdobyć szczyt.
Po wszystkim pozostaje wrócić w doliny, co zajmuje dużo mniej czasu niż podejście – czasem nawet o połowę. Przy dobrych warunkach i umiejętnym dupozjeździe można zejść nawet do 1h.
Wirtualny przewodnik
Zimowe Tatry Polskie
Planujesz wędrówki po zimowych Tatrach, ale nie wiesz od czego zacząć? A może byłeś już na kilku tatrzańskich szczytach i poszukujesz dalszych inspiracji i wskazówek?
W przewodniku Zimowe Tatry Polskie znajdziesz: